25 lutego Sejm uchwalił nowelizację ustawy o zmianie ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko oraz niektórych innych ustaw w skrócie zwaną ustawą OOŚ. Wraz z przegłosowaniem noweli w Sejmie, pojawił się głos rolników związanych z Agrounią, straszący, jakoby ekolodzy mieli decydować o rozwoju rolnictwa. Omawiana nowelizacja miałaby też rzekomo zwiększać udział społeczeństwa w postępowaniach dotyczących budowy ferm. W naszej ocenie jest to nieuzasadnione i niepotrzebne antagonizowanie lokalnych społeczności ze środowiskiem rolniczym.
Straszak na organizacje społeczne
Choć nowelizacja ustawy OOŚ w kształcie w jakim skierowana została do prac senackich nie wpłynęłaby znacząco na zwiększenie udziału społeczeństwa, postanowiono go jednak dodatkowo ograniczyć. W ubiegłym tygodniu, 25 marca senator Prawa i Sprawiedliwości Tadeusz Kopeć zgłosił poprawkę – przegłosowaną następnie dzięki poparciu opozycji – dyscyplinującą, czy raczej cenzurującą udział organizacji społecznych w postępowaniach administracyjnych. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu:
Proponowane regulacje są próbą przeciwdziałania możliwym nadużyciom uprawnień w postępowaniach administracyjnych przez organizacje społeczne.Przedmiotowe rozwiązania zakładają wprowadzenie, po stronie organów oraz inwestorów, odpowiednich instrumentów prawnych dla przeciwdziałania uporczywemu nadużywaniu uprawnień w postępowaniu administracyjnym przez organizacje ekologiczne, w szczególności przez nieefektywny, niekonstruktywny lub nieuzasadniony przesłankami merytorycznymi udział i korzystanie przez organizacje z nadanych praw procesowych, w celu innym niż ochrona środowiska.
Chcecie protestować? Płaćcie!
Dodany do nowelizacji ustawy OOŚ zapis zakładał m.in możliwość nałożenia na organizacje grzywny w wysokości do 1000 złotych, obciążenie organizacji kosztami procesowymi (w części lub całości), a nawet nałożenie na organizację ekologiczną, która doprowadziła do zwłoki w postępowaniu obowiązku pokrycia kosztów i innych strat na rzecz strony, na wniosek której wszczęto postępowanie w pierwszej instancji – a zatem inwestora [sic!]. Wejście w życie nowelizacji ustawy OOŚ w takim kształcie doprowadziłoby do kuriozalnej sytuacji, w której już samo wniesienie o odmowę wydania negatywnej decyzji dla szkodliwej środowiskowo inwestycji może być zinterpretowane jako obstrukcja w procedurze administracyjnej zmierzającej do realizacji inwestycji, a więc naraża organizację na powyższe zarzuty nadużywania uprawnień, wykorzystywania ich w sposób niekonstruktywny – i ostatecznie na finansowe konsekwencje z tym związane.
Poprawka wymierzona w stowarzyszenia lokalne i mieszkańców wsi
Warto dodać, że przegłosowana w Senacie ustawa, wraz z poprawką senatora PiS, nie uderzała w duże organizacje pozarządowe oskarżane zwyczajowo o “działanie na szkodę inwestorów, czy szerzej – polskiego rolnictwa”. Organizacje takie prowadzą przede wszystkim kampanie społeczne nakierowane na zmiany systemowe i edukację społeczną. Tymczasem w postępowaniach administracyjnych uczestniczą przede wszystkim mieszkańcy wsi zrzeszający się w ramach stowarzyszeń walczących o prawo do życia w czystym środowisku, wolnym od skażeń przemysłowego rolnictwa. Już dziś w walkę ze szkodliwymi hodowlami planowanymi w bliskim sąsiedztwie domów, szkół, obszarów cennych przyrodniczo i kulturowo inwestują nie tylko czas, ale i pieniądze – od stosunkowo niewielkich kwot na materiały protestacyjne, po honoraria dla prawników, niezbędne gdy po drugiej stronie stoi kancelaria inwestora strasząca mieszkańców, niepokornych samorządowców czy lokalne organizacje pozwami. Teraz Senat grozi im, że dalsze ograniczanie ekspansji ferm przemysłowych może się wiązać z jeszcze poważniejszymi konsekwencjami.
Fasadowe zmiany w ustawie OOŚ
O komentarz do zmian zaproponowanych w ustawie OOŚ poprosiliśmy prawniczkę Karolinę Rybacką:
Rzekomym celem omawianej nowelizacji było zwiększenie dostępu zainteresowanej społeczności do wymiaru sprawiedliwości w sprawach związanych ze środowiskiem. Zaproponowane przez prawodawcę w ustawie ooś zmiany nie zwiększą jednak znacząco uprawnień przysługujących stronom postępowania oraz organizacjom ekologicznym w procesie inwestycyjnym. Dotyczą one bowiem w szczególności takich kwestii jak możliwość wstrzymania natychmiastowej wykonalności decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, procedury związanej z udostępnianiem decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach wydanej po przeprowadzeniu oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, czy zagadnień związanych z udostępnianiem dokumentacji sprawy. W kontekście zwiększenia uprawnień organizacji ekologicznych i innych zainteresowanych podmiotów, na uwagę zasługuje wyłącznie art. 86g., który ma dać możliwość wzięcia w/w podmiotom udziału w kolejnym etapie postępowania dot. budowy fermy przemysłowej (tj. pozwolenia na budowę). Udział ten będzie jednak ograniczony wyłącznie do możliwości wniesienia odwołania od decyzji o pozwolenie na budowę. Ponadto owo odwołanie przysługiwać będzie tylko w takim zakresie, w jakim organ właściwy do wydania zezwolenia na inwestycję jest związany decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach.
Na szczęście skandaliczna poprawka zgłoszona przez senatora PiS została dziś (30.03) odrzucona przez Sejm. Czy był to faktycznie błąd, który udało się szybko naprawić? Nie jest to pierwsza próba ograniczania uprawnień organizacji społecznych, zwłaszcza tych, które działają na rzecz ograniczania ekspansji ferm przemysłowych niszczących środowisko na polskiej wsi czy poprawy dobrostanu zwierząt hodowlanych.
Zamiast pozorowanych działań
Problem koncentracji hodowli przemysłowych oraz złej lokalizacji tego typu instalacji podnoszony jest od lat. Fala niezadowolenia mieszkańców wsi narasta. Niestety omawiana nowela tego nie zmieni. Potrzebujemy ustawy odorowej, odległościowej a także związanej z planowaniem przestrzennym gmin, aby umożliwić samorządom oraz lokalnym społecznością decydowanie o kierunkach rozwoju swoich gmin – dodaje Ilona Rabizo z Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym.
Ponadto ze względu na charakter ustawy proponowane zmiany dotyczą wyłącznie kwestii proceduralnych. Nie wpłyną one zatem znacząco na problem konfliktów wynikających z procesu koncentracji hodowli w Polsce. Aby wprowadzić realne zmiany, należałoby, w szczególności podjąć działania zmierzające do nowelizacji przepisów dotyczących warunków budowy ferm przemysłowych. Z ilości zgłoszeń, które otrzymujemy oraz z ilości artykułów w mediach opisujących protesty lokalnych społeczności wynika, że mamy w Polsce, na wsiach istotny problem z lokalizacją ferm przemysłowych. Między 2007 a 2017 rokiem wpłynęło do urzędów kontrolnych 3683 skarg dot. uciążliwości zapachowych. Omawiany projekt ustawy w żaden sposób nie rozwiąże zatem w/w problemu – komentuje Bartosz Zając z Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym.
Problem ferm nieuregulowany od ponad dekady
Już od ponad dekady politycy próbują rozwiązać narastający konflikt poprzez kolejne projekty ustaw, które niestety przepadają. Ustawy te z jednej strony miały chronić ludzi przed uciążliwościami wynikającymi z sąsiedztwa z fermami przemysłowymi, a z drugiej uporządkować chaos przestrzenny.
Chaos wynika przede wszystkim z faktu, iż w przypadku braku MPZP, podstawą gospodarowania przestrzenią stają się decyzje administracyjne, które nie muszą być zgodne z ustaleniami Studium. W 2016 roku rozpoczęto prace nad Kodeksem urbanistyczno-budowlanym, w którym znajdował się zapis uzależniający powstawanie ferm od istnienia MPZP na danym terenie. Postulat ten podnoszą nie tylko mieszkańcy wsi, samorządy, ale również organy opiniujące. Przykładem jest RDOŚ w Poznaniu: Lokalizowanie takich obiektów winno następować wyłącznie w trybie uchwalania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla jednostek planistycznych dedykowanych przemysłowemu chowowi i hodowli zwierząt.
Inne rozwiązania prawne miały dotyczyć unormowania kwestii odorowych oraz odległości ferm od domostw. W 2008 rozpoczęły się prace nad ustawą odorową, a w 2019 pojawił się projekt o minimalnych odległościach, który miał być wstępem do ustawy odorowej. Jako strona społeczna popieramy ten kierunek zmian i uważamy, że istnieje pilna potrzeba ustalenia rozsądnych i bezpiecznych odległości budowania ferm przemysłowych, zarówno od zabudowy mieszkaniowej, jak i od siebie nawzajem. Za RDOŚ w Poznaniu: Głównym bowiem sposobem zapobiegania uciążliwościom odorowym jest zachowanie odpowiedniej odległości zabudowy mieszkalnej i innych terenów wrażliwych. Następnym czynnikiem jest utrzymanie odpowiedniego reżimu hodowli i porządku na fermie, ale jest to już etap eksploatacji inwestycji.
Liczba skarg i protestów rośnie wraz z koncentracją hodowli zwierząt. Część hodowców ma poczucie, że albo mogą zwiększać produkcję albo zamknąć gospodarstwo, ponieważ nie utrzymają się z kilkudziesięciu świń. Jednocześnie są w Polsce przykłady rolników, którzy zwiększyli dobrostan, hodują świnie ras zachowawczych, mają niecałe 100 zwierząt i ekonomicznie ten model jest opłacalny. Takie gospodarstwa nie wywołują protestów, ponieważ nie są uciążliwe i są prowadzone w sposób zrównoważony. Protesty na wsiach nie są skierowane w rolników, a w szkodliwe, postępujące uprzemysłowienie rolnictwa.
Zapoznaj się z naszym najnowszym raportem ujawniającym skalę protestów lokalnych społeczności na polskiej wsi: Sprzeciw społeczny wobec ferm przemysłowych