Furmani z Morskiego Oka skazani za znęcanie się nad końmi
W Sądzie Rejonowym w Zakopanem zapadł dziś pierwszy od wielu lat wyrok w sprawie koni pracujących na trasie do Morskiego Oka. Sąd uznał dwóch furmanów za winnych znęcania się nad końmi. Fundacja Viva i Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami były w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym.
Skazani to 2 mężczyźni, którzy w 2016 roku prowadzili przewóz osób wozami konnymi na trasie do Morskiego Oka.
Pierwszy z nich został uznany winnym znęcania się nad koniem poprzez wykorzystywanie do pracy chorego zwierzęcia. Koń Maks pracował na trasie od 2013 roku. Zimą 2016 roku miał 7 lat. 27 stycznia jedna z turystek zgłosiła do Tatrzańskiego Parku Narodowego, że na trasie do Morskiego Oka pracuje koń z pękniętym kopytem. Furman Jan W. kazał mu pracować, choć uraz ten powodował ogromny ból i cierpienie zwierzęcia. Później tłumaczył, że nie wiedział, że taki uraz jest dla konia bolesny. – Sąd podzielił nasze stanowisko, że furman wiedział lub powinien wiedzieć, że koń ma pęknięte kopyto – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! – Dla nas od początku było to jasne, że osoby które od lat wmawiają opinii publicznej, że są specjalistami od koni i znają się na nich jak nikt inny, powinny bez trudu oceniać stan koni. Tymczasem ten furman po prostu zaniechał pomocy zwierzęciu, a wręcz zaprzęgł go do wozu i kazał mu pracować – dodaje.
Tatrzański Park Narodowy jeszcze tego samego dnia potwierdził uraz u konia i nakazał wycofać go z pracy oraz rozpocząć leczenie. Dwa dni później w stajni pojawili się funkcjonariusze Straży Parku TPN i lekarz weterynarii. – Od początku wiadome było, że koń nie był leczony – mówi mecenas Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva! – Rana nie była
opatrzona, zwierzę cierpiało. Tu nie można było mówić o niewiedzy i niecelowym zaniechaniu – dodaje.
Co niezrozumiałe – w tej sytuacji Tatrzański Park Narodowy jedynie zawiesił licencję Janowi W. na wykonywanie transportu na 6 miesięcy i odsunął konia od pracy na pół roku, ale nie powiadomił organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Furman sprzedał Maksa w maju lub czerwcu 2016 roku. Koń nigdy nie wrócił na trasę do Morskiego Oka. Jego dalsze losy pozostają nieznane.
Drugi ze skazanych to Wojciech Ch. 5 lutego 2016 roku zaprzągł on do sań konie Shanna i Okaza. Shann miał 9 lat i na trasie pracował od mniej więcej roku. Po południu Shann przewrócił się na trasie i nie był w stanie samodzielnie wstać. Został zabrany z trasy autem do przewozu koni, a sanie na dół zwiózł sam Okaz. – Sąd uznał za wiarygodne zeznania świadków, że furman nie wymienił koni podczas kolejnych kursów, nie zapewnił im wymaganych przerw w pracy a dodatkowo zwierzęta biegły kłusem na odcinku, na którym jest zakaz pracy koni w takim chodzie – mówi Anna Plaszczyk – Kiedy koń się przewrócił wjechał na teren parku autem i zabrał nim konia – tłumaczy.
Wojciech Ch. w dzienniku pracy koni w tym dniu wpisał tylko dwa kursy dół- góra-dół i dla każdego kursu wpisał inną parę koni. Tymczasem z zapisu monitoringu wynikało, że trasę pokonał w tym dniu 3 razy – za każdym razem tą samą parą koni. – Warto tu podkreślić, że już 1-krotny przejazd tą trasą może stanowić dla koni wysiłek ponad ich siły – tłumaczy Beata Czerska, prezeska Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami –
Tymczasem te zwierzęta pokonały tę trasę bez żadnego odpoczynku 3 razy tego samego dnia. Od lat alarmujemy, że regulamin stworzony przez Tatrzański Park Narodowy oparty jest na błędnych wyliczeniach hipologa, co prowadzi do przeciążania zwierząt – tłumaczy.
Wojciech Ch. tylko 5 lutego 2016 roku nie wymienił koni po kursie i nie zapewnił im 2h odpoczynku, powoził zaprzęgiem ciągniętym przez konie biegnące kłusem na odcinku objętym zakazem kłusowania, nie zapewnił koniom 20-minutowego odpoczynku na górnym postoju na Włosienicy, nie
zgłosił TPN faktu upadku konia Shann na trasie, a wręcz usiłował ten fakt zataić, wjechał na teren TPN samochodem do tego nieuprawnionym i zwiózł nim konia na dolny parking. Tatrzański Park Narodowy chciał zawiesić licencję Wojciecha Ch. do czasu wyjaśnienia sytuacji. Jednak zanim do tego doszło mężczyzna zrezygnował z dalszego wykonywania przewozów turystów na trasie do Morskiego Oka.
Ani Okaz ani Shann po wypadku nie wróciły na trasę do Morskiego Oka. Ich los pozostaje nieznany.
Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał obu mężczyzn za winnych przestępstwa znęcania się nad zwierzętami i skazał ich na karę grzywny oraz zasądził nawiązki na rzez Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. – Naszym zdaniem kara jest niewspółmierna do stwierdzonej przez Sąd winy – mówi Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva – Rozważamy, czy nie wnieść apelacji w zakresie zasądzonej przez Sąd kary – mówi.
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!