Fundacja Viva! publikuje wyniki śledztwa, które jej aktywiści przeprowadzili 12 października na targu krów w Bodzentynie w pow. kieleckim. Jest to kolejna wizyta aktywistów na targu w tym roku. W lutym jeden z handlarzy zaatakował aktywistę Fundacji. Ten sam aktywista wcześniej został przepytany przez obsługę targowiska, która podejrzewała go o posiadanie ukrytej kamery. Wtedy instytucje odpowiedzialne za organizację i nadzór targu wypowiadały się na łamach lokalnej prasy, twierdząc, że na targu w Bodzentynie żadnemu zwierzęciu nie dzieje się krzywda, a jeśli ewentualnie dochodzi do jakichś nieprawidłowości, to są one bardzo rzadkie. Październikowe śledztwo pokazuje, że skala nieprawidłowości i cierpienia zwierząt zdecydowanie nie jest jednostkowa, bo podczas tego jednego targu aktywiści zarejestrowali ponad 150 nieprawidłowości. Jest to wartość szacunkowa, bo jesteśmy świadomi, że nawet filmując z ukrycia, nie zobaczymy wszystkiego.
Na targu co chwilę dochodzi do jakiejś sytuacji niezgodnej z przepisami i przy żadnym takim załadunku krowy na samochód, podczas którego handlarze kopali zwierzę czy boleśnie wykręcali ogon, nie widziałam nikogo ze służb nadzorujących, mimo że właśnie to - nadzór, jest ich obowiązkiem i na to przeznaczane są środki publiczne - mówi Anna Żuchniewicz z Fundacji Viva!