Międzynarodowe banki i korporacje chętnie inwestują miliardy w budowę tam i elektrowni wodnych na Bałkanach przyczyniając się tym samym do destrukcji środowiska naturalnego. Kolejne naturalne ekosystemy, tym razem rzeczne – jedne z najcenniejszych, stoją w obliczu wielkiego zagrożenia. Jak mówi specjalista polskiej Koalicji Ratujmy Rzeki, Artur Furdyna, aktualne „plany budowy 3000 zapór na Bałkanach to zamiana naturalnych cieków w sztuczne dla przemielenia kolejnych miliardów kosztem przyrody i lokalnych społeczności – dziś żyjących w zgodzie z naturą, mając perspektywy rozwoju turystyki i godnego życia”. Jeśli dojdzie do realizacji założonych planów, z powierzchni Ziemi znikną ostatnie dzikie rzeki Europy. Odbędzie się to kosztem naszego zdrowia. Zdrowia naszej planety.
We współpracy z lokalnymi partnerami organizacje pozarządowe EuroNatur i RiverWatch rozpoczęły kampanię „Save the Blue Heart of Europe”, która ma na celu ochronę rzek i środowiska naturalnego Bałkanów, uważanych za Niebieskie Serce naszego kontynentu.
Do walki o wspólne dobro przyłączyła się również amerykańska firma produkująca odzież i akcesoria dla entuzjastów outdooru – Patagonia. Nie po raz pierwszy firma ta angażuje się w tego typu inicjatywy. Wystarczy wspomnieć program naprawy używanej odzieży, starania o niedopuszczenie do zniesienia rezerwatu Bears Ears National Monument, a także w konsekwencji tego walkę o utrzymanie ustawy o ochronie terenów publicznych w USA.
Patagonia, świadoma wartości olbrzymiego skarbu jakim jest Niebieskie Serce Europy rozpoczęła własną multimedialną kampanię zakrojoną na szeroką skalę. Działania w mediach, zbiórki podpisów pod petycją wyrażającą sprzeciw realizacji projektów hydroenergetycznych na Półwyspie Bałkańskim, naciski na władze i inwestorów pragnących realizować ten projekt to część starań Patagonii. Dodatkowym narzędziem kampanii jest film dokumentalny pod tytułem „Blue Heart”. W Polsce premiera filmu nastąpi jesienią. Zainteresowanych możliwością prezentacji filmu prosimy o kontakt: info@patagoniapolska.pl
https://youtu.be/LadlBg9bmfg
Na czym polega problem?
Elektrownie wodne popularyzowane są jako tzw. odnawialne źródła energii, jednak pod wieloma względami są niebezpieczne dla naszej planety. Jak potwierdzają specjaliści z Koalicji Ratujmy Rzeki, zapory budowane na potrzeby elektrowni, wprowadzają znaczące zmiany w gospodarce wodnej na ogromnych połaciach terenu. Rzeki tracą swój naturalny charakter w wyniku czego zaburzone zostaje działanie całego ekosystemu. Wiele gatunków zwierząt zamieszkujących rzeki oraz przyległe tereny skazuje się na powolne wymieranie. Przyczynia się do tego również zmiana roślinności, która musi dostosować się do nowych, bardziej pustynnych warunków. Budowa tam i elektrowni wodnych wpływa na środowisko naturalne, życie ludności zamieszkującej doliny rzek oraz przyczynia się do globalnego ocieplenia klimatu.
Jak wynika z informacji prezentowanych przez Patagonię ilość nowych obiektów hydroenergetycznych planowanych na całym półwyspie Bałkańskim przewyższa 3000. Ponad 1000 obiektów już istnieje. Niemal 200 jest aktualnie w budowie, a w planach pozostaje kolejne 2800... Część z nich to mniejsze tamy i śluzy mające na celu pozyskiwanie energii elektrycznej. Jednak nawet śluzy, poprzez zmianę biegu rzeki, mogą doprowadzić do jej częściowego lub całkowitego wysuszenia. Badania potwierdzają, że sumaryczny wpływ kilku mniejszych ingerencji w naturalny przebieg koryta rzeki, może mieć nawet większe konsekwencje niż budowa jednej, dużej zapory. Realizacja założonego projektu może mieć katastroficzne skutki, nie tylko dla środowiska naturalnego Półwyspu Bałkańskiego, ale dla całej planety.
Czysta i „zielona” energia pochodząca z elektrowni wodnych to mit.
Jak podaje raport sporządzony przez prof. Stevena Weissa z Uniwersytetu w Grazu, aż 11 endemicznych gatunków ryb zniknie całkowicie z powierzchni ziemi, 7 kolejnych znajdzie się na granicy wymarcia, populacja 4 gatunków jesiotra zostanie wyniszczona, a ilość zagrożonych gatunków zostanie podwojona (do 24) – jeśli dojdzie do realizacji planu budowy tam na Bałkanach. W zagrożeniu znajdzie się również bałkański ryś, a także wiele gatunków roślin.
W rozmowie z The Guardian prof. Steven Weiss tak skomentował ten problem:
Jest to największy sprecyzowany i uporządkowany plan konstrukcyjny, który ma negatywny wpływ na środowisko naturalne, o jakim słyszałem od czasów II Wojny Światowej. Olbrzymie zagęszczenie inwestycji planowanych w tym regionie będzie miało szeroki wpływ na otoczenie. Cały system rzeczny zostanie przekształcony w serię rezerwuarów. To niszczy kanały migracyjne zwierząt, wysusza i izoluje obszary rozlewisk, a także ma dramatyczny wpływ na ptactwo. To jest reakcja łańcuchowa.
W tym momencie jeszcze 80% z 35 tys. km rzek Półwyspu Bałkańskiego w ocenie hydro-morfologicznej uznawane jest za „bardzo zdrowe” - jest to najlepszy wynik w całej Europie. W Albanii znajduje się ostatnia dzika i wolno płynąca rzeka Europy – Vjosa wraz z dopływami. Nowe projekty hydroenergetycznego zagospodarowania Bałkanów zakładają budowę 38 zapór i śluz na tej jednej rzece. Bezpieczne nie są nawet tereny chronione, na których planuje się budowę 1500 zapór, ani parki narodowe – 118 zapór w planach (według danych Patagonii).
Skąd taki bum na hydroenergię na Bałkanach? Niestety częściowo przyczyniają się do tego stanu rzeczy wymogi narzucane przez Unię Europejską, dotyczące wykorzystania odnawialnych źródeł energii, którym muszą sprostać kraje Półwyspu. Nastawieni na zysk, szukający łatwych rozwiązań, politycy i inwestorzy, obstają przy tłumaczeniach, iż budowa elektrowni wodnych jest rozwiązaniem prostszym i bardziej dostępnym niż inwestycje w systemy solarne czy elektrownie wiatrowe. Jednak jak wskazuje ekspert KRR (Koalicja Ratujmy Rzeki), Paweł Augustynek Halny, w rzeczywistości tłumaczenie to mija się z prawdą:
Systemy solarne są tańsze od budowli pod elektrownie wodne, a przy tym bardziej wydajne. Za przykład może tu posłużyć elektrownia solarna usytuowana na łąkach nad Rabą, której koszt budowy był niższy niż tej na rzece, a wydajność większa.
Obecnie na Bałkanach główną alternatywą dla elektrowni wodnych jest węgiel, w szczególności brunatny. Oficjele UE mają świadomość zaistniałej sytuacji i oprócz wytycznych i standardów dotyczących budowy elektrowni wodnych, rozważają zaoferowanie państwom Półwyspu pomocy w ochronie środowiska. To jednak za mało według prezesa organizacji RiverWatch, Ulricha Eichelmanna:
Raport (prof. Stevena Weissa – przyp. red.) jednoznacznie świadczy o tym, że rzeki Bałkanów są „rajem rybnym” Europy. To niewiarygodne, że w XXI wieku, inwestorzy i politycy są w stanie poświęcić tę niebywałą wartość naturalną dla czegoś, co nazywają „zieloną” energią.
Elektrownie wodne są uważne już dzisiaj za przestarzałą i nieefektywną technologię pozyskiwania energii. Ich koszty budowy oraz utrzymania są stosunkowo wysokie i nieadekwatne do ilości energii jakie są w stanie produkować. Oprócz lokalnego wpływu na krajobraz i środowisko, mają również negatywne działanie globalne.
Jak podają różne źródła (w tym The Guardian) badania nad elektrowniami wodnymi potwierdzają, że nie jest to „najczystsze” źródło energii. Rezerwuary wodne wytwarzają olbrzymie ilości metanu, który podobnie jak dwutlenek węgla, jest gazem cieplarnianym. 80% emisji tego gazu pochodzi właśnie ze sztucznych zbiorników tworzonych przez tamy i przyczynia się znacząco do globalnego ocieplenia klimatu.
Na budowie tam ucierpią również lokalne społeczności
Abstrahując od zagrożeń dla środowiska, jakie niesie ze sobą budowa tam i śluz na rzekach Półwyspu Bałkańskiego, zmiany te wpłyną również na życie miejscowej ludności. Ingerencje w naturalnym biegu rzek zaburzą egzystencję ludzi utrzymujących się z terenów rolniczych w dolinach rzek, zmuszą ich do migracji i całkowicie zakłócą funkcjonowanie lokalnych społeczeństw. Jak donosi Patagonia, lokalni aktywiści walczą aby ocalić swoje domy i tereny leżące wzdłuż życiodajnych traktów wodnych.
Niemal heroicznym przykładem tego sprzeciwu, jest grupa kobiet z miejscowości Kruščica, w Bośni-Hercegowinie, która przez niemal rok trwała w niemym proteście przeciwko niszczeniu rzek – ich jedynego źródła wody pitnej i podstawy egzystencji. Lokalne władze posunęły się do użycia przemocy fizycznej w stosunku do bezbronnych i pokojowo nastawionych kobiet.
Europejskie i lokalne organizacje pozarządowe, pod przywództwem RiverWatch i Euronatur stają w opozycji do skorumpowanego rządu i zagranicznych inwestorów, którzy napędzają tą „gorączkę złota” - komentuje Patagonia, która również przyłącza się do protestu.
Zjednoczone siły wyżej wymienionych organizacji i amerykańskiej marki outdoorowej starają się wywrzeć nacisk na zagranicznych deweloperach i bankach (m.in. European Bank for Reconstruction and Development, European Investment Bank i World Bank Group), które według raportu Bankwatch (z 16 marca 2018) do tej pory zagwarantowały kwotę 700 milionów Euro na inwestycje związane z budową zapór i elektrowni wodnych na Bałkanach.
Jeśli jednak starania opozycji nie odniosą skutku, a inwestorzy i rządy państw Półwyspu zrealizują swoje projekty, lokalne społeczności zostaną podzielone i zmuszone do przesiedleń, wiele gatunków ryb, ptaków i zwierząt zniknie, zmieni się roślinność i klimat, a skutki tych zmian odczuje cała planeta. Jeśli do tego dojdzie, z powierzchni ziemi znikną najpiękniejsze i ostatnie, dzikie rzeki Europy – jej Niebieskie Serce.
Wierzę, że te dzikie obszary zasługują na ochronę i jej wymagają – mówi założyciel Patagonii, Yvon Chouinard – To marnotrawstwo pieniędzy i moralna parodia, że niektóre spośród największych instytucji finansowych świata przyjęły ten przestarzały i wyzyskujący koncept technologiczny i inwestują w nowe zapory w jednym z ostatnich dzikich zakątków Europy. Ta walka jest zbyt ważna, by ją ignorować.
Mogą oczywiście pojawić się głosy, że jest to świetnie przeprowadzona operacja marketingowa Patagonii. Że szczytny cel jest tylko pretekstem dla zwiększenia świadomości marki. Nie zapominajmy jednak, że Kalifornijski producent od lat angażuje się w inicjatywy pro-ekologiczne i pro-społeczne. Nawet jeśli dzięki tym działaniom zyskuje przy okazji na popularności, to droga którą podąża, wydaje się być słuszna. W końcu to właśnie piękne i nieskalane obszary Ziemi są naszym - klientów Patagonii i innych marek outdoorowych - „placem zabaw”. Czemu zatem miałaby nie chcieć ich bronić?
A efekty? Te nie zależą wyłącznie od organizacji pozarządowych, zaangażowanych fundacji, społeczności lokalnych czy Patagonii. Każdy z nas może przyczynić się do ratowania zagrożonych ekosystemów Niebieskiego Serca Europy. Wystarczy kilka sekund, aby podpisać petycję na stronie Patagonii:
https://blueheart.patagonia.com/take-action
Do wsparcia kampanii zachęca także Koalicja Ratujmy Rzeki, która prowadzi podobne działania na rzecz ochrony polskich rzek.
Dbałość o rzeki leży bowiem nie tylko w interesie ekologów - bezpieczeństwo i dobrobyt ludzi w dużej mierze zależą od dobrej kondycji tych ekosystemów – przypomina Koordynatorka Koalicji, Ewa Leś – Polska również mierzy się z problemem dewastacji rzek oraz planami ich wielkoskalowej zabudowy. Ministerstwo Środowiska stara się skłonić inwestorów prywatnych do budowy małych elektrowni wodnych planując uproszczenia procedur administracyjnych. Zagrożeniem jest właśnie mała skala elektrowni - ze względu na małe rozmiary inwestycji postrzegane są jako inwestycje o mało istotnym wpływie na środowisko, często nie uwzględnione są nawet protezy drożności - przepławki. Pomijając fakt, że te rozwiązania dalekie są od pełnej funkcjonalności ekologicznej, i tak budowane są rzadko, w wielu przypadkach w sposób urągający zasadom ich budowy dla spełnienia wymogów swobody migracji dwukierunkowej. Wszystko to sprawia, że małe z nazwy elektrownie wodne mają ogromny wpływ na ekosystemy rzeczne - kumulując zagrożenia wzdłuż biegu rzeki ze względu na ich liczbę – podkreśla Ewa Leś.
źródła:
- https://blueheart.patagonia.com/
- http://www.patagoniaworks.com/press
- https://bankwatch.org
- https://www.theguardian.com
- http://balkanrivers.net
współpraca:
- http://ratujmyrzeki.pl
- http://przyjacieleraby.pl